poniedziałek, 16 czerwca 2025

JEDWAB I POŻAR - Withkacy Zaborniak





Przez miłości żar i czuły dotyk

 

Subtelna gra uczuć, stanów emocjonalnych, puls nieujarzmionej w sensie możliwości i ujarzmionej mądrością, dyscypliną myśli, wyobraźni, ekspansji twórczego ducha – to wyznaczniki poezji z tomiku Withkacego Zaborniaka Jedwab i Pożar. W wierszu wzburzone morze odnajdziemy znamienną frazę, myśl: „I choć wszystko zdaje się stracone,/ w głębi, gdzie kończą się słowa,/ rozpoczyna się to,/ co niepojęte”. Poeta w jakimś stopniu uwydatnia tu ułomność, ograniczoność słów, które bywają bezradne wobec tego, co najistotniejsze i najskrytsze. Zarazem jednak czyni je probierzem, finezyjnym narzędziem docierania do dostępnej twórcy istoty rzeczy, poza którą jest już tylko tajemna, nieprzenikniona – Boska esencja.

Poezję Withkacego Zaborniaka cechuje niezwykła sugestywność kreślonych obrazów, gęsta tkanina słów, wyrazistość i ekspansywność metaforycznych konstrukcji, które oddają różne stany emocjonalne: miłość, namiętność, samotność, ból, cierpienie, rezygnację… Z nich zaś najważniejsza jest miłość – można by skonstatować, odwołując się do stylistyki biblijnej i zarazem określając kwintesencję, sedno, które odkrywa przez sobą i czytelnikiem twórca. Biblijny horyzont poezji autora Jedwabiu i Pożaru zostaje wzbogacony przez odwołania mitologiczne, kulturowe, filozoficzne, wszystko to zaś służy uwydatnieniu zrębów światopoglądu twórcy, prezentacji jego systemu wartości, uczuć, myśli, wewnętrznych przeżyć.

Powierzchowne podejście do jego poezji mogłoby prowadzić do zauważenia elementów biblijnej stylistyki, czasami pewnej koturnowości fraz i emocjonalnych uniesień w duchu młodopolskim, czasem profetycznych objawień, obecności konwencji sentymentalnej. Wszakże wszystko to jest ujarzmione, podporządkowane jego poetyce, sposobie kreowania „zdarzeń uczuciowych”. Wydaje się, że w gruncie rzeczy w poszczególnych wierszach pojawiają się, są rejestrowane te same stany uczuciowe, gra emocjonalna, której towarzyszy duża amplituda, skala odczuć, przeżyć, porywów serca, duchowych wzlotów. Ale przecież, gdy „czółno serca odbija od brzegu piekła” (wiersz między ogniem a słowem), „tak tęskno i wciąż nie po drodze/ zielonej melancholii przez wytarte trakty/ mętnych obietnic” (biegną we mnie samotne szlaki), „stopy zaklinowane/ jakby przybite niewidzialnym ciężarem/ ostatniej decyzji (zgoda) a „czas szepcze cicho, jak wiatr w konarach drzew/ a chwile miękko spadają na ziemię” (droga powrotu) – to ileż subtelnych prawd, odkryć intelektu i serca tu się objawia? Tyle, żeby powiedzieć, iż wszelkie uogólnienia, uproszczenia jedynie dotykają tej poezji, ale nie przenikają do jej głębi.

Zadziwiające, jak wiele prawd o życiu, człowieku, świecie potrafi zawrzeć Withkacy Zaborniak na owej emocjonalnej orbicie miłości, samotności, zwątpienia… Bo te poetyckie powroty są tak bogate, tyle treści z sobą niosą, same zaś rejestry walki uczuć, emocji tak wnikliwie i z taką skalą twórczej wyobraźni zostały oddane, że czuła dusza i wrażliwy odbiorca mają wiele źródeł satysfakcji, zachwytu. Przy tym sporo wierszy kryje w sobie zgoła sentencjonalne frazy, zapadające w pamięć metaforyczne utrwalenia i mądrości, które mogą uwolnić się z materii wiersza.

Istotnym elementem zbiorku Zaborniaka są motta, które formułują przesłania, wskazują na istotę rozważań, ale także służą pewnej segmentacji zbiorku, podziału go na części. Motto początkowe, poprzedzające kolejne 52 wiersze, brzmi: „tylko w miłości tkwi ziarno rozkwitu…” Zatem miłość zostaje wskazana jako naczelna wartość, dla której nie tylko warto żyć, która życiu nadaje sens i smak, ale jest jedynym gwarantem rozwoju, a właściwie jego szczególnej postaci – rozkwitu. Drugą, skromniejszą część zbiorku (18 wierszy), inicjuje motto: „żadne wody nie ugaszą tego co napisał ogień…” Mamy tu do czynienia ze swego rodzaju mową żywiołów, zestawieniem funkcjonujących na zasadzie opozycji – wody i ognia. To ogień dominuje, jest zwycięski, też ma moc „pisania”, utrwalania.    Wydaje się, że właśnie on jest spoiwem całości zbiorku i pewnym kluczem interpretacyjnym. To ogień z drugiego motta łączy się na różne sposoby z miłością, którą „wprowadza” motto poprzednie. Wszak przychodzi nam tu na myśl ogień, żar miłości, iskra uczucia, rozpalanie go w sobie i w kimś, kogo się obdarza uczuciem. Ogień pod postacią pożaru staje się słowem kluczowym dla całego zbiorku, pojawia się w jego tytule.

Kiedy poeta pisze o „stęsknionych dojrzałej miłości/ szkarłatnych ustach” (wiersz nasza siła) czy poetycko definiuje miłość jako „blask/ w świetle codziennych chwil/ pomiędzy stołem a drzwiami” i „cichy uśmiech gdy świat przygasa/ ciepłem dłoni pozostawionej,/ na porcelanowej filiżance” (wiersz miłość), uczucie to płynie na delikatnej fali zmysłów, pielęgnuje swą kruchość, staje się nadwrażliwa niczym mimoza. Jednakże, zwłaszcza w wierszach z drugiej części zbiorku, uczucie zaczyna się żarzyć, płonąć, staje się bardziej ekspansywne, gwałtowne. W wierszu pożar znajduje taki swój wyraz: „twoja namiętność/ sprawia że płonę na stosie słów pożądania”; „niczym tlące polano utrzymaj żar miłości”. A w wierszu Po tobie miłość stała się raną poznajemy jego wręcz dramatyczną spuściznę: „pozostało mi serce jak dom po pożarze/ ściany wciąż stoją ale wszystko w środku spalone”. Pierwsze poetyckie przykłady to tytułowy Jedwab – wprowadza on ową otulinę czułości, delikatny puls zmysłów, cichą liryczną nutę. Drugie tytułowe słowo Pożar to obraz uczucia o potężnej sile oddziaływania, które kryje w sobie destrukcję, rozdarcie, porywy namiętności, dramatyczne rozstania, mękę osamotnienia i całą gamę odczuć, które niesie z sobą dramatyczny, pełen sprzeczności żywioł uczucia. Uczucia, które rozpala się i gaśnie, spopiela wszystko wokół i zarazem sprawia, że samo odradza się jak feniks z popiołów.

Jedwab i Pożar to jednak nie tylko obraz miłości, uczuć dwojga ludzi. To także miłość w wymiarze ewangelicznym, będąca ucieleśnieniem Boskiego dobra, stosunku do innych ludzi i świata. To odruch serca wypływający z silnej wiary, odczucie empatii i zakorzenienia w Bożym i ludzkim zarazem świecie. Wiele wierszy Withkacego Zaborniaka ma formę zdialogizowaną, a poza bliską sercu osobą adresatem staje się Bóg, często nieokreślany wprost, ale mający dystynkcje, prerogatywy i moc Najwyższego. Ów religijny charakter widoczny jest choćby w wierszu jaskółka uwięziona, poprzedzonym autorskim mottem: „każde kłamstwo, to zobowiązanie wobec prawdy, która wcześniej czy później przyjdzie i zażąda rachunku krzywd”. Poeta mówi tu o próżności dni – pozbawionych uczuć, „krwawiących”, o niemożności „wzbicia się”, ujarzmianiu w sobie siły, „tuleniu się we własną sierść”, o ranach, które powstają między dwoma osobami. Wiele tu odniesień, skojarzeń o charakterze biblijnym: „oto człowiek”, „Piłat umywa ręce”, „Eli Eli lama sabachtani”, zdrada, nadstawianie policzka, „kur zapiał trzy razy”. Subtelne, aczkolwiek wyraźne, piętno wiary, objawia się w wielu wierszach ze zbiorku, a pryzmat miłości czy uczucia o rozmaitych wymiarach łączy się tak ze swoistą wiwesekcją, autoanalizą podmiotu mówiącego, jak i z obrazem świata, który z takiej indywidualnej, subiektywnej perspektywy wyraźnie się odsłania. W gąszczu obrazów, metaforycznych konstrukcji słownych pojawiają się bardzo mądre refleksje, myśli, które mogą żyć swoim życiem.

„Zabij we mnie nieoswojone zwierzę osamotnienia”    (cienka nić), „Słowa są ogniem co spala ciszę” (słowo), „czas szepcze cicho, jak wiatr w konarach drzew/ a chwile miękko spadają na ziemię” (droga powrotu), „żaden łańcuch nie uwiąże mnie przy domu/ bez tętna wiary w sens powrotów” (na granicy) – takich sentencjonalnych przesłań, głębokich prawd jest w zbiorku wierszy Withkacego Zaborniaka mnóstwo, w każdym właściwie utworze one się pojawiają. Wiersze ze zbiorku Jedwab i Pożar cechuje wszechstronność spojrzenia, zmienna optyka widzenia rzeczy, uczuć, siła skojarzeń. Jest tu polor klasyki, swego rodzaju archaiczne tropy literackie, odniesienia intertekstualne, zarazem delikatność i moc słów.

W wielu wierszach Zaborniaka pojawiają się autorskie motta, które stawiają dodatkową pieczęć, puentują poetyckie rozważania, wnoszą z sobą dodatkowy rejestr interpretacyjny. Jednakże nie tylko mądrość rozważań, przesłań, ale i urok poetyckiego słowa, siła obrazowania stanowią o wartości poezji z tomiku Jedwab i Pożar. Bo jakże nie ulec subtelności, delikatności metaforycznych wizji, poruszeń serca, swego rodzaju transgresji emocji uczuć w cieniu niepewności, tajemnicy z wiersza bliskość: „czasem milczysz tak głęboko,/ że słowa stają się zbędne”, „czasem wplatasz mi palce we włosy/ jak wiatr, co błądzi wśród gałęzi”, „czasem dotykasz mnie spojrzeniem/ tak lekkim, że drży jak światło”, „czasem śpisz, a ja czuwam/ licząc oddechy przenikające ciszę,/ i nie wiem, czy jesteś snem,/ czy to ja staję się snem dla ciebie”.

Osamotnienie, cisza, milczenie i słowa – twórcze, poetyckie słowa – to także nader wymowne „asumpty” poezji Withkacego Zaborniaka. Samo tworzenie, kreacyjna moc słowa pojawiają się w wielu wierszach jako coś nader istotnego, wręcz substancjalnego. W autotematycznym Liście do Krytyka twórca mówi między innymi o recepcji swojej twórczości, oskarżeniach o melancholię, „wplątywanie światła w mrok”, „zbieranie owoców, które nigdy nie dojrzeją”. Ujawniając swoje curriculum vitae, głosi: „Piszę bo każda litera/ to mały kamień, który wrzucam w wodę,/ a ona, nie pytając, gdzie popłynie,/ rozwija kręgi, które mijają brzeg/ i znikają w przestrzeni/ gdzie sens nie potrzebuje pytania,/ a zrozumienie staje się tylko cichym echem”. Jest tu pewien samokrytycyzm, ale też wiara w zasiew poezji: „Piszę więc,/ nie po to, by oczekiwać, że zrozumiesz,/ bo poezja nie jest dla wszystkich./ Jest dla tych, którzy wiedzą, co to cisza,/ którzy słyszą to, czego nie słychać” (…) „I nie dbam o to,/ że nie dostrzegasz w moich słowach mądrości,/ ducha i mocy,/ nie powiążesz z martwą tkanką świata/ czułej miłości”.

Jakże mądre przesłanie, które przytoczyłem obszernie, czując się poniekąd jego adresatem. Dla takich przesłań, uroku poetyckiego słowa i czułości wejrzenia w siebie, odkrywania subtelnych rejestrów uczuć i duszy warto sięgnąć po wiersze z obszernego zbiorku Withkacego Zaborniaka. Jednych może bardziej urzeknie owa jedwabna miękkość i delikatność, innych urzeknie żar uczuć, rozpalone emocje, znajdą się zapewne i tacy, którzy wychwycą całą amplitudę myśli, emocji, lirycznej głębi, która z dużą dozą ekspresji rodzi się i pulsuje w zbiorku. Chociaż twórca twierdzi, że „poezja/ to najcięższy rodzaj samotności”, to jednocześnie uważa ją za „strumień żywej wody” i wpisuje w biblijne przesłanie dla człowieka: „w końcu te trzy/ miłość, zazdrość i nienawiść/ z tych wszystkich największa jest// p o e z j a”. W te wymiary poezji, nakreślone przez autora Jedwabiu i Pożaru, warto wniknąć, sięgając po całe bogactwo twórczych odkryć, z którego jakikolwiek omówienie jedynie niektóre cząstki może uwydatnić.

               

                                                                                                                                                         

    Ryszard Mścisz






środa, 23 kwietnia 2025

Zapowiedź















"O miłości raz jeszcze" Utwór–piosenka mojego autorstwa, pochodzący z tomiku „Jedwab i Pożar”, który niebawem się ukaże. Zapraszam więc do muzycznej przygody.




.










niedziela, 22 grudnia 2024

Grudniowa tęsknota – Jak utrzymać płomień

                                                                    

                                                                      

                                                                                         


 Czasem czuję, że mam w sobie wszystko, co mogłoby rozświetlić świat, a mimo to czuję się samotny. Mam pasje, zdolności, wielu znajomych, jednak mimo tego, że wokół mnie są ludzie, nie czuję się w pełni obecny w ich życiu. To nie brak bliskości w sensie fizycznym, ale raczej to, że w tym pędzie życia, wśród tylu ludzi, tak łatwo zapomina się o tych, którzy naprawdę potrzebują uwagi, o tych, którzy czują się zapomniani – o mnie, o nas wszystkich. Czasem w tym zgiełku trudno dostrzec to, co w nas najcenniejsze, a przecież to, czego nam brakuje, to nie większa liczba osób wokół, ale prawdziwa więź, która w tym wszystkim ginie.

Może to nie wielkie gesty, ale te małe, codzienne akty uwagi przywracają to, co na chwilę zgasło. Może wystarczy jedno spojrzenie, jedno słowo, by poczuć, że to, co wypaliło się w nas, znowu może płonąć. Ciepło w nas jest jak węgiel w kominku – może zdawać się zgasłe, ale wystarczy przypomnienie sobie, że to, co w nas najpiękniejsze, jest wciąż obecne, tylko trzeba to dostrzec.

Miłość to nie tylko przyjemność bycia blisko kogoś, ale przede wszystkim akt odwagi. To otwarcie na drugiego człowieka, nie tylko w radości, ale i w bólu, w pełni akceptując zarówno wady, jak i piękno, które w nim tkwi. Miłość to siła, która potrafi nas uzdrowić, otworzyć na siebie i innych, a także ukazać, że mimo cieni w naszym sercu, zawsze istnieje miejsce na światło.

Choć wokół nas są ludzie, prawdziwa bliskość rodzi się wtedy, gdy jesteśmy w stanie podzielić się tym, co najgłębsze, co może nas boleć, ale i uzdrawia. Czasami ta szczerość w relacjach jest kluczem, który otwiera drzwi do prawdziwego połączenia. Bez tego otwarcia na siebie, zawsze będziemy trzymać dystans, tworząc między sobą ściany, które tylko potęgują samotność. Więc może warto wreszcie przestać bać się tej szczerości, która może dać nam najpiękniejsze i najgłębsze więzi.

Jeśli jest więc ktoś, kto był dla ciebie kiedyś szczególny, ktoś, kto wręcz dotknął twojego serca w sposób, którego nie zapomnisz, być może powinieneś rozważyć, czy nie warto ponownie spojrzeć na tę osobę, na to, co dzieliliście, na tę bliskość, która być może teraz samotnie dogorywa w cieniach zapomnienia. Nie zwlekaj, kiedy jeszcze można utrzymać lub rozpalić ten ogień.

A świat wokół nas wydaje się zapomniany, zbyt zimny, zbyt odległy, zbyt obojętny na potrzeby serc. Może w tym wszystkim to my, sami, jesteśmy odpowiedzialni za to, by pamiętać o tych, którzy czują się zapomniani, i dawać im ciepło, które kiedyś sami utraciliśmy. Może warto zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na siebie i innych z sercem otwartym na to, co prawdziwe, co ciepłe. Może to w tej chwili możemy zrobić dla siebie i dla innych coś naprawdę ważnego – poczuć to, czego tak bardzo nam brakuje: bliskość, miłość, czułość. I niech te dni, kiedy wszyscy przeżywają narodziny zbawienia, będą czasem, by już nikt nie poczuł się samotny, a nasze serca mogły się na nowo otworzyć na siebie nawzajem.



 

 

 

 

 

 

 

Withkacy Zaborniak

 

 

 

niedziela, 17 listopada 2024

Sentymentalnie


 

jeśli tkwi we mnie jakaś czułość
to znalazła ukojenie w cieniu twoich skrzydeł

tej nocy nie musisz odlatywać
chować się pod łóżko jak mała dziewczynka
będziemy spacerować w milczeniu
od czasu do czasu łapiąc wzajemne spojrzenia
jak ktoś kto potrzebuje tlenu

jesteś
nadałem ci imię
tu zamilknę – by uchronić cię przed światem…

kiedy otwierasz oczy drżysz w obawie
czy zasklepiona rana nie wyleje goryczy
na pola naszych słów

ważysz je w milczeniu pod przykryciem
powściągliwości kuląc nagie ciało
jakby można było w nim jeszcze zmartwychwstać –
odsuwasz kamień obnażając zdradzone
przysięgi

boisz się ich – moich słów także
choć wiesz, że to niedorzeczne
powstrzymywać rwące się do życia serce

gdybyś pozwoliła tej nocy by twoje światełko
było dla mnie jedynym na całej ziemi
choćby iskierką pośród wszystkich innych rozpaczy
rozproszyłbym czerń niepewności
za którą się chowasz zlękniona

nie musielibyśmy się już obawiać
żadnej innej otchłani Szeolu
w której nigdy nie dojrzysz iskry
naszego zwycięstwa

już wiesz, że to odkryłem
nie – nie mogę pozwolić, by strach ponownie zabił
wyczekiwany czar tego uczucia
które wypełnia w tobie kobiecość

nie chcę dalej chować się poza zasięg twoich dłoni
przecież nikt nie zdobędzie ich 

jeśli nie poczuje zapachu konwalii
twoje włosy pachną konwalią, gubię się w nich
we śnie i na jawie
oddychasz szybko i głęboko, już się nie bronisz

chcę wypowiedzieć słowa przysięgi
ale boję się ich kruchości wobec pokory
więc milczę

z dnia na dzień
stają się we mnie bardziej gorące
niż rozgrzane żelazo, więc teraz żywię przekonanie
że nikt nas nie kupi, nikt nas nie odkryje –
nie odejdziesz

obudziłem się
poczułem ciepło twoich dłoni
linię papilarne dni

tęsknotę
świt
drżące usta
smak poziomki
zostań

miła moja
gdzie jesteś —










© Wihtkacy Zaborniak

 

 

poniedziałek, 28 października 2024

ostatni gest

 

                



                   "W płatkach róży jest miłość
                      potężna jak śmierć"
                             withkacy zaborniak


posyłam ci kwiat
piękny w swojej szacie

nie wiem jak dojrzewał
nie wiem co przeszedł
jakim cudem ocalał przed suszą
jak w kroplach rosy
ukrywał łzy w bólu tęsknoty
niczym "droga krzyżowa,"



chciałbym o tym opowiedzieć
ale z pewnością nie zniesiesz prawdy
o srebrnikach Judasza
które krzyczały w bramach miasta —
"na pal z nim, na pal "!

posyłam i milczę
bo wciąż jestem z tobą
z melodią pełną żalu
nad popiołami
oddychającym ciężko liściem

zmierzam ku jesieni —









© Wihtkacy Zaborniak



sobota, 12 października 2024

jaskółka uwięziona

                     

            

                           Antoine Josse

                               

                    „każde kłamstwo, to zobowiązanie wobec
                              prawdy, która wcześniej czy później przyjdzie
                              I zażąda rozrachunku krzywd”
  





tu gdzie kalendarz traci tętno
wszystkie dni są próżnią
wyzute z tkliwych uczuć krwawią
szlaków cudne manowce
i krwawi we mnie ptak

nie mam szans wzbić się błękit
bez ucieczki w obłęd
więc próbuję zabliźnić w sobie
siłę grawitacji tuląc się
we własną sierść

łaknę

niczym żebrak kromki prawdy
w skarbonie toną pocałunki zdrady
i na nic się zdaje z tłumu wołanie
— oto człowiek !

znienawidzony
nadstawiam policzek
kur zapiał trzy razy

Piłat umywa ręce
w kiczu sprawiedliwości fermentują kłamstwa
dzielą pomiędzy siebie moje wnętrzności

na polach noc płonie
od maków gniewną czerwienią
pomiędzy mną a tobą zadane rany

przelała się czara goryczy

Eli Eli lama sabachtani —









© Wihtkacy Zaborniak