Czasem czuję, że mam w sobie wszystko, co mogłoby rozświetlić świat, a
mimo to czuję się samotny. Mam pasje, zdolności, wielu znajomych, jednak
mimo tego, że wokół mnie są ludzie, nie czuję się w pełni obecny w ich
życiu. To nie brak bliskości w sensie fizycznym, ale raczej to, że w tym
pędzie życia, wśród tylu ludzi, tak łatwo zapomina się o tych, którzy
naprawdę potrzebują uwagi, o tych, którzy czują się zapomniani – o mnie,
o nas wszystkich. Czasem w tym zgiełku trudno dostrzec to, co w nas
najcenniejsze, a przecież to, czego nam brakuje, to nie większa liczba
osób wokół, ale prawdziwa więź, która w tym wszystkim ginie.
Może
to nie wielkie gesty, ale te małe, codzienne akty uwagi przywracają to,
co na chwilę zgasło. Może wystarczy jedno spojrzenie, jedno słowo, by
poczuć, że to, co wypaliło się w nas, znowu może płonąć. Ciepło w nas
jest jak węgiel w kominku – może zdawać się zgasłe, ale wystarczy
przypomnienie sobie, że to, co w nas najpiękniejsze, jest wciąż obecne,
tylko trzeba to dostrzec.
Miłość to nie tylko przyjemność bycia
blisko kogoś, ale przede wszystkim akt odwagi. To otwarcie na drugiego
człowieka, nie tylko w radości, ale i w bólu, w pełni akceptując zarówno
wady, jak i piękno, które w nim tkwi. Miłość to siła, która potrafi nas
uzdrowić, otworzyć na siebie i innych, a także ukazać, że mimo cieni w
naszym sercu, zawsze istnieje miejsce na światło.
Choć wokół nas
są ludzie, prawdziwa bliskość rodzi się wtedy, gdy jesteśmy w stanie
podzielić się tym, co najgłębsze, co może nas boleć, ale i uzdrawia.
Czasami ta szczerość w relacjach jest kluczem, który otwiera drzwi do
prawdziwego połączenia. Bez tego otwarcia na siebie, zawsze będziemy
trzymać dystans, tworząc między sobą ściany, które tylko potęgują
samotność. Więc może warto wreszcie przestać bać się tej szczerości,
która może dać nam najpiękniejsze i najgłębsze więzi.
Jeśli jest
więc ktoś, kto był dla ciebie kiedyś szczególny, ktoś, kto wręcz dotknął
twojego serca w sposób, którego nie zapomnisz, być może powinieneś
rozważyć, czy nie warto ponownie spojrzeć na tę osobę, na to, co
dzieliliście, na tę bliskość, która być może teraz samotnie dogorywa w
cieniach zapomnienia. Nie zwlekaj, kiedy jeszcze można utrzymać lub
rozpalić ten ogień.
A świat wokół nas wydaje się zapomniany, zbyt
zimny, zbyt odległy, zbyt obojętny na potrzeby serc. Może w tym
wszystkim to my, sami, jesteśmy odpowiedzialni za to, by pamiętać o
tych, którzy czują się zapomniani, i dawać im ciepło, które kiedyś sami
utraciliśmy. Może warto zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na siebie i
innych z sercem otwartym na to, co prawdziwe, co ciepłe. Może to w tej
chwili możemy zrobić dla siebie i dla innych coś naprawdę ważnego –
poczuć to, czego tak bardzo nam brakuje: bliskość, miłość, czułość. I
niech te dni, kiedy wszyscy przeżywają narodziny zbawienia, będą czasem,
by już nikt nie poczuł się samotny, a nasze serca mogły się na nowo
otworzyć na siebie nawzajem.
Withkacy Zaborniak