niedziela, 17 listopada 2024

Sentymentalnie

 

Jeśli tkwi we mnie jakakolwiek czułość,
to znalazła ukojenie w cieniu twoich skrzydeł.

Tej nocy nie musisz odlatywać,
chować się pod łóżkiem, jak mała dziewczynka.
Będziemy spacerować w milczeniu,
od czasu do czasu łapiąc wzajemne spojrzenia,
jak ktoś, kto potrzebuje powietrza.

Jesteś.
Nadałem ci imię.
Tu zamilknę – by uchronić cię przed światem...

Kiedy otwierasz oczy, drżysz z obawy,
czy zasklepiona rana nie wyleje goryczy
na pola naszych słów.

Waży je w milczeniu pod przykryciem,
powściągliwości, kuląc nagie ciało,
jakby można było w nim jeszcze zmartwychwstać –
odsuwasz kamień, obnażając zdradzone
przysięgi.

Boisz się ich – moich słów także,
choć wiesz, że to niedorzeczne:
powstrzymywać rwące się do życia serce.

Gdybyś pozwoliła tej nocy, by twoje światło
było dla mnie jedynym na całej ziemi,
choćby iskierką pośród innych rozpaczy,
rozproszyłbym czerń niepewności,
za którą się chowasz, zlękniona.

Nie musielibyśmy obawiać się już
żadnej innej otchłani Szeolu,
w której nigdy nie dojrzysz iskry
naszego zwycięstwa.

Już wiesz, że to odkryłem.
Nie – nie mogę pozwolić, by strach ponownie zabił
wyczekiwany czar tego uczucia,
które wypełnia w tobie kobiecość.

Nie chcę dalej chować się poza zasięg twoich dłoni,
przecież nikt ich nie zdobędzie,
jeśli nie poczuje zapachu konwalii.
Twoje włosy pachną konwalią, gubię się w nich
we śnie i na jawie.
Oddychasz szybko i głęboko, już się nie bronisz.

Chcę wypowiedzieć słowa przysięgi,
ale boję się ich kruchości wobec pokory,
więc milczę.

Z dnia na dzień
stają się we mnie bardziej gorące
niż rozgrzane żelazo. Więc teraz żywię przekonanie,
że nikt nas nie kupi, nikt nas nie odkryje –
nie odejdziesz.

Obudziłem się,
poczułem ciepło twoich dłoni,
linię papilarną dni,

Tęsknotę,
świt,
drżące usta,
smak poziomki,
zostań.

Gdzie jesteś,
miła moja?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

poniedziałek, 28 października 2024

ostatni gest

 

                



                   "W płatkach róży jest miłość
                      potężna jak śmierć"
                             withkacy zaborniak


posyłam ci kwiat
piękny w swojej szacie

nie wiem jak dojrzewał
nie wiem co przeszedł
jakim cudem ocalał przed suszą
jak w kroplach rosy
ukrywał łzy w bólu tęsknoty
niczym "droga krzyżowa,"



chciałbym o tym opowiedzieć
ale z pewnością nie zniesiesz prawdy
o srebrnikach Judasza
które krzyczały w bramach miasta —
"na pal z nim, na pal "!

posyłam i milczę
bo wciąż jestem z tobą
z melodią pełną żalu
nad popiołami
oddychającym ciężko liściem

zmierzam ku jesieni —









© Wihtkacy Zaborniak



sobota, 12 października 2024

jaskółka uwięziona

                     

            

                           Antoine Josse

                               

                    „każde kłamstwo, to zobowiązanie wobec
                              prawdy, która wcześniej czy później przyjdzie
                              I zażąda rozrachunku krzywd”
  





tu gdzie kalendarz traci tętno
wszystkie dni są próżnią
wyzute z tkliwych uczuć krwawią
szlaków cudne manowce
i krwawi we mnie ptak

nie mam szans wzbić się błękit
bez ucieczki w obłęd
więc próbuję zabliźnić w sobie
siłę grawitacji tuląc się
we własną sierść

łaknę

niczym żebrak kromki prawdy
w skarbonie toną pocałunki zdrady
i na nic się zdaje z tłumu wołanie
— oto człowiek !

znienawidzony
nadstawiam policzek
kur zapiał trzy razy

Piłat umywa ręce
w kiczu sprawiedliwości fermentują kłamstwa
dzielą pomiędzy siebie moje wnętrzności

na polach noc płonie
od maków gniewną czerwienią
pomiędzy mną a tobą zadane rany

przelała się czara goryczy

Eli Eli lama sabachtani —









© Wihtkacy Zaborniak


niedziela, 4 października 2020

u zmierzchu dni


z twarzą przyklejoną do szyby 
wpatruję się ekstatycznie 
w krople deszczu 

I chowam we mnie dziecko 
z kieszeniami pełnymi piłek 
zimą dziecko z soplami w oczach 
swojego kociaka który umarł 
kwiat który usechł 
tych którzy odeszli bez powrotu 
zdradzili

chowam we wnętrzu dziecko 
z dziurawym płaszczem 
które tęskni za ciepłymi kasztanami 
za sąsiedztwem  i przyjaciółmi 
za jaskółką która zwiastowała wiosnę
latawcami puszczanymi w niebo
chowam w sercu dziecko

które rozebrano z godności
i wylano na nie ścieki świata
za ojcem i matką
których nie pamiętam

chowam we mnie dziecko
które nie akceptuje 
że mogę się śmiać 
gdy w tym samym czasie ktoś płacze 
chowam we mnie dziecko 

niepocieszone 
które chciałoby zbudować życie 
w samym sercu akcji
kolorowy  świat 









© Wihtkacy Zaborniak




środa, 9 września 2020

kwarantanna


zapadłeś się we mnie
milczeniem
marmurowej płyty


odczuwałem ciężar 
wyszukanych pomysłów zwodzenia
mostów jakie buduje się w rozpaczy

pomiędzy Ojcem i synem

nie przyjmę uzdrowienia
z obietnic tego systemu rzeczy
kiedy to w pełni pojmę
zapadniemy na epidemię
siebie











© Wihtkacy Zaborniak


wtorek, 24 marca 2020

pomóż niedowiarstwu memu



oto moje ziarnko
które oczekuje śmierci w ciepłej glebie
uwolnienia plonu

nikt nie opłakuje
miejsca spoczynku
wątłej wiary w modlitwie

na samym dnie danego słowa
amen
pękła skorupka gorczycy
cierpliwie krusząc twardą rzeczywistość

któż odważy się 
zesłać przeciwko nam żywioł
tak byśmy nie mieli powodów do wzruszeń









© Wihtkacy Zaborniak



sobota, 24 lutego 2018

ANTOLOGIA POETÓW POLSKICH 2017

Cieszę się niezmiernie z mojego udziału w jakże pięknej i ważnej publikacji...


sobota, 17 lutego 2018

błogosławieni cisi


przebudzony nasłuchuję
skąd zawodzą słowa

wieczne odpoczywanie
racz im dać panie…

nie brzmią groźnie
bo przecież śmierć
stała się powszednia

zdumiewa jedynie
że nikt pomimo wiary
nie rwie się na siłę
do nieba
sąsiadka

ma żal
że odszedł obojętny
bez pożegnania
o wpół do czwartej  
nad ranem

nie potrafi założyć kagańca
by nie ujadać w rozgoryczeniu
na swojego ojca
matkę
ulepionych z błota

podłe życie
bez nadziei
i Boga









© Wihtkacy Zaborniak

sobota, 4 listopada 2017

skaza



Boże 
czemuś mnie opuścił
czy to już
nastał właściwy moment
rozpalić ogień i rozgrzać w nim stempel
dla świętego imienia
schłodzić octem
nienawiść 

wylewa swą żółć
topi w niej wyrzuty sumienia

stróżu
w nich się już nie odnajdziesz

nic nie pomoże
z głową zadartą wyć
eli, eli, lama sabachtani

i tylko jedno we mnie żyje
trwać









© Wihtkacy Zaborniak

niedziela, 27 sierpnia 2017

odtrącony


stary księżyc
zwisa zdesperowany
z nagich drzew
placów
skostniałych na kamień

domaga się piersi nocy
by mógł karmić naszą obecność
szronem nieba

maluje sine usta
które nie czczą
źródła

łona matek
wypluwają obojętnie kostki
lodu









© Wihtkacy Zaborniak



wtorek, 9 maja 2017

nie boli nie



kto krzyczał że agape
przybija czas w pamięci
jest aktem bez końca
i początku rzeczy
teraźniejszych i przyszłych
w ich wysokości i głębokości
niepodzielna

narkotyk życia
światło

i jeszcze
nienawiść

bezsenna śmierć rzeczy
prawd i kłamstw języków
ludzi i aniołów

miecz
zdolny rozeznać myśli
i zamiary serca

bez niej nic
nikt i nikogo

miłość









© Wihtkacy Zaborniak