Recenzje


Przez miłości żar i czuły dotyk

 

Subtelna gra uczuć, stanów emocjonalnych, puls nieujarzmionej w sensie możliwości i ujarzmionej mądrością, dyscypliną myśli, wyobraźni, ekspansji twórczego ducha – to wyznaczniki poezji z tomiku Withkacego Zaborniaka Jedwab i Pożar. W wierszu wzburzone morze odnajdziemy znamienną frazę, myśl: „I choć wszystko zdaje się stracone,/ w głębi, gdzie kończą się słowa,/ rozpoczyna się to,/ co niepojęte”. Poeta w jakimś stopniu uwydatnia tu ułomność, ograniczoność słów, które bywają bezradne wobec tego, co najistotniejsze i najskrytsze. Zarazem jednak czyni je probierzem, finezyjnym narzędziem docierania do dostępnej twórcy istoty rzeczy, poza którą jest już tylko tajemna, nieprzenikniona – Boska esencja.

Poezję Withkacego Zaborniaka cechuje niezwykła sugestywność kreślonych obrazów, gęsta tkanina słów, wyrazistość i ekspansywność metaforycznych konstrukcji, które oddają różne stany emocjonalne: miłość, namiętność, samotność, ból, cierpienie, rezygnację… Z nich zaś najważniejsza jest miłość – można by skonstatować, odwołując się do stylistyki biblijnej i zarazem określając kwintesencję, sedno, które odkrywa przez sobą i czytelnikiem twórca. Biblijny horyzont poezji autora Jedwabiu i Pożaru zostaje wzbogacony przez odwołania mitologiczne, kulturowe, filozoficzne, wszystko to zaś służy uwydatnieniu zrębów światopoglądu twórcy, prezentacji jego systemu wartości, uczuć, myśli, wewnętrznych przeżyć.

Powierzchowne podejście do jego poezji mogłoby prowadzić do zauważenia elementów biblijnej stylistyki, czasami pewnej koturnowości fraz i emocjonalnych uniesień w duchu młodopolskim, czasem profetycznych objawień, obecności konwencji sentymentalnej. Wszakże wszystko to jest ujarzmione, podporządkowane jego poetyce, sposobie kreowania „zdarzeń uczuciowych”. Wydaje się, że w gruncie rzeczy w poszczególnych wierszach pojawiają się, są rejestrowane te same stany uczuciowe, gra emocjonalna, której towarzyszy duża amplituda, skala odczuć, przeżyć, porywów serca, duchowych wzlotów. Ale przecież, gdy „czółno serca odbija od brzegu piekła” (wiersz między ogniem a słowem), „tak tęskno i wciąż nie po drodze/ zielonej melancholii przez wytarte trakty/ mętnych obietnic” (biegną we mnie samotne szlaki), „stopy zaklinowane/ jakby przybite niewidzialnym ciężarem/ ostatniej decyzji (zgoda) a „czas szepcze cicho, jak wiatr w konarach drzew/ a chwile miękko spadają na ziemię” (droga powrotu) – to ileż subtelnych prawd, odkryć intelektu i serca tu się objawia? Tyle, żeby powiedzieć, iż wszelkie uogólnienia, uproszczenia jedynie dotykają tej poezji, ale nie przenikają do jej głębi.

Zadziwiające, jak wiele prawd o życiu, człowieku, świecie potrafi zawrzeć Withkacy Zaborniak na owej emocjonalnej orbicie miłości, samotności, zwątpienia… Bo te poetyckie powroty są tak bogate, tyle treści z sobą niosą, same zaś rejestry walki uczuć, emocji tak wnikliwie i z taką skalą twórczej wyobraźni zostały oddane, że czuła dusza i wrażliwy odbiorca mają wiele źródeł satysfakcji, zachwytu. Przy tym sporo wierszy kryje w sobie zgoła sentencjonalne frazy, zapadające w pamięć metaforyczne utrwalenia i mądrości, które mogą uwolnić się z materii wiersza.

Istotnym elementem zbiorku Zaborniaka są motta, które formułują przesłania, wskazują na istotę rozważań, ale także służą pewnej segmentacji zbiorku, podziału go na części. Motto początkowe, poprzedzające kolejne 52 wiersze, brzmi: „tylko w miłości tkwi ziarno rozkwitu…” Zatem miłość zostaje wskazana jako naczelna wartość, dla której nie tylko warto żyć, która życiu nadaje sens i smak, ale jest jedynym gwarantem rozwoju, a właściwie jego szczególnej postaci – rozkwitu. Drugą, skromniejszą część zbiorku (18 wierszy), inicjuje motto: „żadne wody nie ugaszą tego co napisał ogień…” Mamy tu do czynienia ze swego rodzaju mową żywiołów, zestawieniem funkcjonujących na zasadzie opozycji – wody i ognia. To ogień dominuje, jest zwycięski, też ma moc „pisania”, utrwalania.    Wydaje się, że właśnie on jest spoiwem całości zbiorku i pewnym kluczem interpretacyjnym. To ogień z drugiego motta łączy się na różne sposoby z miłością, którą „wprowadza” motto poprzednie. Wszak przychodzi nam tu na myśl ogień, żar miłości, iskra uczucia, rozpalanie go w sobie i w kimś, kogo się obdarza uczuciem. Ogień pod postacią pożaru staje się słowem kluczowym dla całego zbiorku, pojawia się w jego tytule.

Kiedy poeta pisze o „stęsknionych dojrzałej miłości/ szkarłatnych ustach” (wiersz nasza siła) czy poetycko definiuje miłość jako „blask/ w świetle codziennych chwil/ pomiędzy stołem a drzwiami” i „cichy uśmiech gdy świat przygasa/ ciepłem dłoni pozostawionej,/ na porcelanowej filiżance” (wiersz miłość), uczucie to płynie na delikatnej fali zmysłów, pielęgnuje swą kruchość, staje się nadwrażliwa niczym mimoza. Jednakże, zwłaszcza w wierszach z drugiej części zbiorku, uczucie zaczyna się żarzyć, płonąć, staje się bardziej ekspansywne, gwałtowne. W wierszu pożar znajduje taki swój wyraz: „twoja namiętność/ sprawia że płonę na stosie słów pożądania”; „niczym tlące polano utrzymaj żar miłości”. A w wierszu Po tobie miłość stała się raną poznajemy jego wręcz dramatyczną spuściznę: „pozostało mi serce jak dom po pożarze/ ściany wciąż stoją ale wszystko w środku spalone”. Pierwsze poetyckie przykłady to tytułowy Jedwab – wprowadza on ową otulinę czułości, delikatny puls zmysłów, cichą liryczną nutę. Drugie tytułowe słowo Pożar to obraz uczucia o potężnej sile oddziaływania, które kryje w sobie destrukcję, rozdarcie, porywy namiętności, dramatyczne rozstania, mękę osamotnienia i całą gamę odczuć, które niesie z sobą dramatyczny, pełen sprzeczności żywioł uczucia. Uczucia, które rozpala się i gaśnie, spopiela wszystko wokół i zarazem sprawia, że samo odradza się jak feniks z popiołów.

Jedwab i Pożar to jednak nie tylko obraz miłości, uczuć dwojga ludzi. To także miłość w wymiarze ewangelicznym, będąca ucieleśnieniem Boskiego dobra, stosunku do innych ludzi i świata. To odruch serca wypływający z silnej wiary, odczucie empatii i zakorzenienia w Bożym i ludzkim zarazem świecie. Wiele wierszy Withkacego Zaborniaka ma formę zdialogizowaną, a poza bliską sercu osobą adresatem staje się Bóg, często nieokreślany wprost, ale mający dystynkcje, prerogatywy i moc Najwyższego. Ów religijny charakter widoczny jest choćby w wierszu jaskółka uwięziona, poprzedzonym autorskim mottem: „każde kłamstwo, to zobowiązanie wobec prawdy, która wcześniej czy później przyjdzie i zażąda rachunku krzywd”. Poeta mówi tu o próżności dni – pozbawionych uczuć, „krwawiących”, o niemożności „wzbicia się”, ujarzmianiu w sobie siły, „tuleniu się we własną sierść”, o ranach, które powstają między dwoma osobami. Wiele tu odniesień, skojarzeń o charakterze biblijnym: „oto człowiek”, „Piłat umywa ręce”, „Eli Eli lama sabachtani”, zdrada, nadstawianie policzka, „kur zapiał trzy razy”. Subtelne, aczkolwiek wyraźne, piętno wiary, objawia się w wielu wierszach ze zbiorku, a pryzmat miłości czy uczucia o rozmaitych wymiarach łączy się tak ze swoistą wiwesekcją, autoanalizą podmiotu mówiącego, jak i z obrazem świata, który z takiej indywidualnej, subiektywnej perspektywy wyraźnie się odsłania. W gąszczu obrazów, metaforycznych konstrukcji słownych pojawiają się bardzo mądre refleksje, myśli, które mogą żyć swoim życiem.

„Zabij we mnie nieoswojone zwierzę osamotnienia”    (cienka nić), „Słowa są ogniem co spala ciszę” (słowo), „czas szepcze cicho, jak wiatr w konarach drzew/ a chwile miękko spadają na ziemię” (droga powrotu), „żaden łańcuch nie uwiąże mnie przy domu/ bez tętna wiary w sens powrotów” (na granicy) – takich sentencjonalnych przesłań, głębokich prawd jest w zbiorku wierszy Withkacego Zaborniaka mnóstwo, w każdym właściwie utworze one się pojawiają. Wiersze ze zbiorku Jedwab i Pożar cechuje wszechstronność spojrzenia, zmienna optyka widzenia rzeczy, uczuć, siła skojarzeń. Jest tu polor klasyki, swego rodzaju archaiczne tropy literackie, odniesienia intertekstualne, zarazem delikatność i moc słów.

W wielu wierszach Zaborniaka pojawiają się autorskie motta, które stawiają dodatkową pieczęć, puentują poetyckie rozważania, wnoszą z sobą dodatkowy rejestr interpretacyjny. Jednakże nie tylko mądrość rozważań, przesłań, ale i urok poetyckiego słowa, siła obrazowania stanowią o wartości poezji z tomiku Jedwab i Pożar. Bo jakże nie ulec subtelności, delikatności metaforycznych wizji, poruszeń serca, swego rodzaju transgresji emocji uczuć w cieniu niepewności, tajemnicy z wiersza bliskość: „czasem milczysz tak głęboko,/ że słowa stają się zbędne”, „czasem wplatasz mi palce we włosy/ jak wiatr, co błądzi wśród gałęzi”, „czasem dotykasz mnie spojrzeniem/ tak lekkim, że drży jak światło”, „czasem śpisz, a ja czuwam/ licząc oddechy przenikające ciszę,/ i nie wiem, czy jesteś snem,/ czy to ja staję się snem dla ciebie”.

Osamotnienie, cisza, milczenie i słowa – twórcze, poetyckie słowa – to także nader wymowne „asumpty” poezji Withkacego Zaborniaka. Samo tworzenie, kreacyjna moc słowa pojawiają się w wielu wierszach jako coś nader istotnego, wręcz substancjalnego. W autotematycznym Liście do Krytyka twórca mówi między innymi o recepcji swojej twórczości, oskarżeniach o melancholię, „wplątywanie światła w mrok”, „zbieranie owoców, które nigdy nie dojrzeją”. Ujawniając swoje curriculum vitae, głosi: „Piszę bo każda litera/ to mały kamień, który wrzucam w wodę,/ a ona, nie pytając, gdzie popłynie,/ rozwija kręgi, które mijają brzeg/ i znikają w przestrzeni/ gdzie sens nie potrzebuje pytania,/ a zrozumienie staje się tylko cichym echem”. Jest tu pewien samokrytycyzm, ale też wiara w zasiew poezji: „Piszę więc,/ nie po to, by oczekiwać, że zrozumiesz,/ bo poezja nie jest dla wszystkich./ Jest dla tych, którzy wiedzą, co to cisza,/ którzy słyszą to, czego nie słychać” (…) „I nie dbam o to,/ że nie dostrzegasz w moich słowach mądrości,/ ducha i mocy,/ nie powiążesz z martwą tkanką świata/ czułej miłości”.

Jakże mądre przesłanie, które przytoczyłem obszernie, czując się poniekąd jego adresatem. Dla takich przesłań, uroku poetyckiego słowa i czułości wejrzenia w siebie, odkrywania subtelnych rejestrów uczuć i duszy warto sięgnąć po wiersze z obszernego zbiorku Withkacego Zaborniaka. Jednych może bardziej urzeknie owa jedwabna miękkość i delikatność, innych urzeknie żar uczuć, rozpalone emocje, znajdą się zapewne i tacy, którzy wychwycą całą amplitudę myśli, emocji, lirycznej głębi, która z dużą dozą ekspresji rodzi się i pulsuje w zbiorku. Chociaż twórca twierdzi, że „poezja/ to najcięższy rodzaj samotności”, to jednocześnie uważa ją za „strumień żywej wody” i wpisuje w biblijne przesłanie dla człowieka: „w końcu te trzy/ miłość, zazdrość i nienawiść/ z tych wszystkich największa jest// p o e z j a”. W te wymiary poezji, nakreślone przez autora Jedwabiu i Pożaru, warto wniknąć, sięgając po całe bogactwo twórczych odkryć, z którego jakikolwiek omówienie jedynie niektóre cząstki może uwydatnić.

               

                                                                                                                                                         

    Ryszard Mścisz












CHIAROSCURO - Withkacy Zaborniak


Czerń i biel – dwa kolory odzwierciedlające cechy niezmiennie utożsamiane z charakterem, zupełnie jak Kain i Abel – biblijni przedstawiciele dobra i zła. Ludzie bardzo rzadko prowadzą wnikliwą analizę własnego charakteru, a już niezmiernie rzadko, czynią to uczciwie wobec siebie, natomiast Withkacy Zaborniak w swojej jakże złożonej poezji, odrzuca złudzenia, obnażając jasny-ciemny obraz człowieka, tudzież dwoistość jego natury oraz po mistrzowsku ukazuje iluzoryczny obraz jaki większość z nas sobie stwarza. Iluzja ta sprawia, iż widzimy się nierzadko w 3D, podczas kiedy tak naprawdę widmo jest płaskie i bez wyrazu, a to dlatego, że w naszym spojrzeniu brak prawdy, czyli głębi i kontrastu.
Słowa symbole, wiersze bez dna, zmaganie ze słabością, to tylko część jakże poruszającej poezji w wydaniu tego niezwykle wrażliwego poety.
Odnosi się wrażenie, że autor stara się poradzić sobie z cierniem, który uwiera i jątrzy powodując ciągłe krwawienie, jednak w poszukiwaniu panaceum, nie skupia się na nienawiści lecz wybaczeniu przez zrozumienie, że zamknięty w bólu, próbuje zburzyć mur własnych ograniczeń, szukając podpowiedzi w zwojach papirusu.
Nasyć mnie światłem, winem, miłością, odgoń mrok i pozwól krzewić się prawdzie – takie przesłanie nasuwa się podczas psychologicznej, poetyckiej wędrówki przez kolejne wersy – czy trzeba czegoś więcej?
Zaborniak – to siewca słów, które rzucone na żyzna glebę, niewątpliwie wydadzą plon, a jeśli chcesz się o tym przekonać, koniecznie musisz przeczytać, jednak ostrzegam: łatwo nie jest.

Anna Ciupińska

więcej: http://fundacjadf.pl/wydawnictwo/ksiazki/chiaroscuro/




ŚWIATŁOCZUŁE KARTKI






Patrzę na „chiaroscuro” Withkacego Zaborniaka i mam wrażenie, że przede mną leży nie tomik wierszy, ale piękne, czarno – białe zdjęcie. Kartki tej książki musiały być wykonane z jakiegoś światłoczułego materiału, który utrwalił – jak na kliszy – blaski i cienie ludzkiego życia. Nie jest to wbrew okładce obraz binarny, upraszczający rzeczywistość, ale pełen niuansów wypełzających zza białego tła i czarnych liter.
Autor mający w swoim dorobku poprzedni tomik pt. „Piętno umęczonej ziemi” (2012) żyje na łonie dwóch ojczyzn – Grecji i Polski. Może właśnie z tego powodu, każdy z sześćdziesięciu dwóch wierszy „chiaroscuro” wydaje mi się kolejnym krokiem stawianym na marginesie pomiędzy dwoma światami. Czytanie tej poezji to podróż odbywająca się w granicy świata dotykalnego i duchowego, a wędrowiec jest istotą wygnaną z jednego i drugiego. Dwie rzeczywistości spotykające się na niewidocznej ścieżce, współistnieją i przenikają się, żeby ukazać życie w zupełnie nowej, lekkiej, iluzyjnej odsłonie.
Daje się w wielu wersach wyczuć pewną melancholię. Jest to żal banity, ale Bóg – sprawca wszystkiego, cel podróży i jednocześnie adresat całego „chiaroscuro”  staje się nie tyle obiektem oskarżeń, jako ten, który wygnał, ale towarzyszem, takim samym cudzoziemcem, jako ten, którego świat nie przyjął. Wytwarza się swoista więź duchowa, zbudowana przez poczucie podobieństwa do Stwórcy, który jest przewodnikiem, łącznikiem i jedyną nadzieją na wydostanie się z marginesu prawdziwego życia.
Tylko, która z przenikających się rzeczywistości jest ostatecznie prawdziwa?
Warto poszukać odpowiedzi w czarno – białej fotografii i ciągle odnajdywać nowe odcienie odbite na światłoczułych kartkach. Ja lubię powracać na granicę światów – pewnie dlatego, że czuję się tam jakoś dziwnie na miejscu.
Myślę, że tomik jest właśnie dla cudzoziemców – ludzi, którzy nie godzą się na obecne realia, ale mają świadomość własnych ograniczeń. Książka ta może być dla każdego z nich wspaniałym pocieszeniem.

                  Link źródłowy -https://imaginacjeblog.wordpress.com/2017/05/18/swiatloczule-kartki/








POETYCKI POJEDYNEK DWÓCH DŻENTELMENÓW –
– MAKSYMILIANA TCHONIA
I WITHKACEGO ZABORNIAKA,
Czyli świeżość contra doświadczenie

Termin – „Czarny czwartek” od dziś nabiera całkowicie nowych, ponieważ również pozytywnych, znaczeń…

Pojawia się więc pytanie – dlaczego? Otóż: 9 lutego, 2017 roku w ostatni czwartek w Galerii Niebieskiej w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. J. Słowackiego w Tarnowie odbył się poetycki pojedynek Maksymiliana Tchonia oraz Withkacego - Witolda Zaborniaka nazwany przez liryków tych – Czarnym czwartkiem. Przywiódł on na myśl wspomnienie innej poetyckiej potyczki dwóch dżentelmenów, która odbyła się w tym samym miejscu na wiosnę 2015 roku pomiędzy Maksymilianem Tchoniem a znakomitym stołecznym twórcą i wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego – Karolem Samselem, jaka, przy okazji tego wieczorku właśnie, stała się jednym        z poruszonych tego dnia ważnych dla środowiska artystycznego tematów. Na lutowym spotkaniu zgromadziło się również kameralne grono miłośników oraz twórców literatury (a jak wiadomo – Absens carens), w tym przybyłych spoza Tarnowa, jak na przykład – pani Anna Morawiec z Olesna – autorka tomiku poetyckiego pt. „Szarlotka czyli co się robi, żeby nie robić tego, co powinno się robić", który zdobył główną nagrodę w Konkursie Literackim Miasta Gdańska im. B. Faca za 2015 rok. Wieczorek prowadził natomiast wieloletni pedagog, nauczyciel, a zarazem wybitny poeta naszej tarnowskiej ziemi – pan Zbigniew Mirosławski.
Warto podkreślić, że zarówno młody, utalentowany tarnowski liryk – Maksymilian Tchoń, jak również jego dojrzały rywal – Withkacy Zaborniak stworzyli wraz z panem Zbigniewem Mirosławskim klimat nie tylko prawdziwej „bitwy na wiersze oraz myśli”, ale, co równie w wypadku tego typu spotkań ważne, zadumy, refleksji i pochylenia się nad sprawami istotnymi dla większości ludzi. Czytali swoje utwory z promowanych tego dnia, tomików, czyli z książki Maksymiliana Tchonia zatytułowanej – „W osierdzie” oraz ze zbioru Witolda Zaborniaka o tytule – „Chiaroscuro”, rozmawiając zarazem z zebranymi gośćmi na temat całokształtu swojej intelektualnej, erudycyjnej wręcz, artystycznej działalności. Muszę nadmienić, że odbiorcy również bardzo przyczynili się do interesującego i ujmującego całokształtu rodzącej się intelektualno-lirycznej atmosfery spotkania. W wytworzeniu metafizycznego ciepła zdecydowanie nie przeszkadzała jak widać nawet mroźna aura, która nie opuszczała naszego miasta już od kilku dni. Młodszy z pojedynkujących się liryków czytał również niektóre utwory ze swojego poprzedniego, także nacechowanego rysem indywidualności, tomu poetyckiego – „Potępiony”. Starszy z uczestników potyczki z kolei, na moją prośbę o przeczytanie wiersza swojego autorstwa, jaki przynosi odbiorcy nadzieję, zareagował z niekłamanym entuzjazmem. Withkacy odczytał wtedy swój utwór zatytułowany – „Najtrudniejsze są rozstania”, dedykując tę deklamację mnie. Tekst ten przywołał mi od razu na myśl obraz człowieka, który toczy wojnę ze swoimi lękami, a zostaje zachęcony do podjęcia realnej walki o siebie, o odzyskanie utraconych elementów swojego ja i poprawę trudnego losu. Czułam się szczerze wyróżniona i sądzę, że, dzięki otwartości pojedynkujących się liryków, każdy z zebranych gości miał okazję w trakcie tego wieczorku poczuć się w taki właśnie sposób…
Myślę, że poetycki pojedynek nie wniósł (a to zjawisko zdecydowanie stanowi jego plus!) żadnego nowego „wygranego” oraz „przegranego”, ale za to wzbogacił artystyczny „rewir” o dwóch kolejnych literackich sprzymierzeńców. Poezja ich autorstwa bowiem, której fragmenty zostały podane w wyszukanym stylu odbiorcom w Czarny czwartek właśnie, idealnie się przenikała, zanurzając się tym samym równoważnie w judeochrześcijańskiej i śródziemnomorskiej tradycji Pisma Świętego, w filozofii oraz w jakże bogatym i zacnym skarbcu ukochanej Polskiej Literatury. Maksymilian Tchoń – artysta i duma Tarnowa, którego dwa zbiory poetyckie – „Http” oraz „Ars poetica” zostały w 2016 roku zakwalifikowane do Nagrody Poetyckiej im. W. Szymborskiej oraz Withkacy Zaborniak – przykuwający uwagę znawców twórca Sztuki – poeta i muzyk – urodzony w Mielcu, który już w dorosłości odnalazł swoją drugą ojczyznę w Grecji, wspólnym wysiłkiem pokazali odbiorcy Sztukę Słowa; jaką znacznie więcej przecież – na zasadzie „wspólnego mianownika” – łączy aniżeli dzieli, zarówno w treści przekazu jak i w jej nietuzinkowej, kunsztownej formie.

Tryb literacki…
Słowa wstępu do obydwu zbiorów odwołują się w jakiś sposób do Doskonałego Oblicza Stwórcy i tych wielu innych, ludzkich, które próbują się do Niego upodobnić:
Maksymilian Tchoń, „W osierdzie” – „Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia. Najpiękniejsze, co jest na świecie, to pogodne oblicze. Albert Einstein”
Withkacy Zaborniak, „Chiaroscuro” – „Każdy z nas jest swoim własnym chiaroscuro, własnym kawałkiem iluzji, który stara się przerobić w coś konkretnego, coś realnego na obraz tego, który go ukształtował.”

 Najnowszy, wydany drukiem przez Wydawnictwo Adam Marszałek w Toruniu już w 2017 roku, zbiór Maksymiliana Tchonia zatytułowany – „W osierdzie” w bezpretensjonalny oraz nacechowany świeżością młodzieńczego spojrzenia sposób odsłania talent młodego twórcy, który swoje dzieła literackie uzupełnił tutaj niebanalnymi grafikami oraz fotografiami przyrody swojego autorstwa. Już sama okładka tomiku przykuwa uwagę, odwołując się do ogromu bogactwa abstrakcji twórczej autora. Uczynił tym sposobem przekaz swój bardziej przystępnym, „soczystym”, bogatym oraz interdyscyplinarnym, co zapewne niejako automatycznie przyciągnie w tym wypadku jeszcze szersze grono odbiorców tworzonej przez niego Sztuki. Zawarte w tomiku Maksymiliana Tchonia utwory dotyczą spraw tak ważnych jak miłość, sacrum, sens życia i metafizyka. – Tytułowe „osierdzie” ma przecież w naszej kulturze taką właśnie, niejako „duchową”, symbolikę. Może ono zostać na przykład przebite strzałą Kupidyna, osłania przecież „siedlisko” miłości, jakim jest serce. Ponadto utwory te traktują na temat życia codziennego w swojej głębi, nawiązują do Biblii oraz do obserwacji dotyczących świata polityki, a także nadziei, jakie żywi współczesny człowiek, ale żywił on je również już chyba od zarania dziejów. Serce i osierdzie bowiem się nie zmienia; nie ulega modom ani wpływom… Całość zbioru natomiast podana jest w wysublimowanej postaci niezwykle gustownych, dopracowanych w każdym szczególe, wierszy oraz starannie sporządzonych, oryginalnych grafik. Teksty natomiast występują zarówno w formie lekkiej oraz krótkiej literackiej miniatury, niczym oddech zachłannego czytelnika, jak i rozbudowanego, w swojej cięższej już konstrukcji, strumienia świadomości, który przyciąga odbiorcę rozbudowaną, „soczystą” frazą. Obydwie te techniki twórcze, podobnie jak podjęta przez autora tematyka, są już na ten moment w zdecydowany sposób jego znakiem rozpoznawczym. W miejscu tym pojawia się następujące pytanie. – A mianowicie: czy to wystarczy, żeby przyciągnąć na stałe pozyskanych już uprzednio, na przeciągu kilku lat publikowania swoich utworów, czytelników? Myślę, że bezsprzecznie tak. Kluczowe znaczenie ma w tym przypadku bowiem nie tylko w oczywisty sposób wyjątkowa jakość pióra Maksymiliana Tchonia; ale również, a może przede wszystkim, ukryta między przysłowiowymi „wierszami” (a w tym konkretnie wypadku należy raczej powiedzieć – „wersami”) tajemniczość, „czarodziejskość” przekazu oraz wymowy, która rodzi niedosyt i daje odbiorcy wrażenie, że znalazł się on w pełnym znaków oraz symboli lirycznym labiryncie, do którego kluczem jest ponowne czytanie tekstów tego autora, a także zapoznawanie się z coraz większą ich ilością… Nadmienię, że poeta ten tworzy wiele, a w dodatku – zawsze utwory z tak zwanej najwyższej półki, więc z pewnością dostarczy czytelnikom jeszcze niejednej uczty duchowej w postaci takich właśnie wydawniczych publikacji jak książka – „W osierdzie”.
Najnowszy zbiór Withkacego Zaborniaka, który został wydany drukiem w 2015 roku przez Fundację Duży Format w Warszawie nosi równie wymowny tytuł jak omawiany przeze mnie wcześniej tomik Maksymiliana Tchonia. Zatytułowany został on bowiem – „Chiaroscuro” i zgodnie ze swoją nazwą (a i zapewne zamierzeniem liryka) w metafizyczny sposób „oddziela” on swoją treścią światło tego świata oraz „tkwiącego” w jego strukturze człowieka od ciemności, ujmując i czarując tym samym czytelnika. Wziąwszy z kolei pod uwagę fakt, że autor jest również muzykiem, a więc artystą w wyraźny sposób „interdyscyplinarnym” i niezwykle wrażliwym na niuanse przekazu – nie może dziwić fakt, że w celu określenia swoich twórczych zamiarów wybrał on tak bardzo wymowny w swojej „obrazowości” termin. Natomiast świetnym wyrazem graficznym tego zamysłu jest już sama okładka tomiku…  Poeta kładzie ponadto nacisk na „kwestie” w życiu najważniejsze jakimi są miłość, przyjaźń, wiara w Boga, ludzka godność, niejako oddzielając tym samym ziarna od plew – to znaczy – od błahostek oraz od zła.... Twórca w świadomy sposób ucieka od ukazywania własnych emocji, które są ulotne i zmienne, na rzecz prawdy, która jest w stanie wyzwolić z kolei człowieka i pomóc mu dotrzeć do swoich właściwych i pełnych piękna celów. Wiersze autora zanurzone są tematycznie w Piśmie Świętym oraz, poprzez liczne nawiązania, stanowią pewnego rodzaju „pomost”, który w pewien metafizyczny, literacki sposób łączy wnioski artysty na temat życia z mądrością czerpaną przez niego właśnie z tych Świętych Księg. – Całościowo cel ten z kolei Withkacy Zaborniak uzyskał na drodze rozmyślań i przekazów tak prostych, że trafiających do czytelnika w sposób bezpośredni, emocjonalny, jak również zarazem intelektualny. Odbiorca czuje się bowiem częścią świata, który właśnie przedstawia mu za pomocą swoich utworów liryk. Natomiast efekt ten osiągnął autor, jako bardzo spostrzegawczy i przenikliwy twórca, używając swojego wyjątkowego poetyckiego kunsztu. Jego rys literacki jest z kolei przy tym w najszlachetniejszym tego słowa znaczeniu – prosty, a zarazem głęboko przemyślany w swojej symbolice oraz odwołaniach. Stanowi manifest poety wyzwolonego w swojej roztropności od banału, jakim zdominowany jest świat współczesnego człowieka. A ponadto – artysty dojrzałego przy tym w swoich literackich wyborach i pewnego swoich racji w podejmowanych technikach przekazu, który doskonale wie jak operować słowem, żeby osiągnąć odpowiedni odbiór; jak również łączy poza tym w swoim wnętrzu unikatową perspektywę swoich dwóch przepełnionych romantycznym duchem europejskich ojczyzn. Jeśli kiedykolwiek miałabym wątpliwości na temat tego czy warto pisać, tworzyć i w jakiś sposób dzielić się tym wszystkim ze światem, sięgnęłabym po zbiór „Chiaroscuro”, ponieważ już w tym momencie, jako czytelnik i zarazem artystka, wiem, że tomik ten stanowi jednoznaczną na to odpowiedź… Niech więc trwa piękne słowo, niech wciąż na nowo się budzi i wzrasta! Mam również nadzieję, że Witold – człowiek Sztuki i wyjątkowa osobowość – stanie się częstym gościem w naszym jakże pięknym i przepełnionym duchem historii, mieście.
Uzupełnieniem metafizycznej uczty stały się natomiast rozdawane przez Withkacego Zaborniaka, w formie jakże uroczych prezentów, płyty z nagraniami wyboru utworów z książki – „Chiaroscuro” w niezwykle adekwatnej do przekazu autora interpretacji laureata ogólnopolskich konkursów poetyckich, teatralnych i recytatorskich – pana Stacha Ożóga. Nagrania mają tło dźwiękowe, muzyczne, jakie w ekspresyjny i wymowny sposób oddaje literacki klimat prezentowanych wierszy.
Na koniec pragnę serdecznie zaprosić Państwa do lektury utworów Maksymiliana Tchonia oraz Withkacego Zaborniaka z promowanych w trakcie Czarnego czwartku zbiorów i – nie tylko... Można nabyć je u samych autorów oraz w publikujących je wydawnictwach.


                                                                                     Autor: Justyna Babiarz


więcej...




Cerwony i Czarny

Chiaroscuro Withkacego, to pejzaż jasny i ciemny, a także pełen światła i cieni. Celowo rozróżniam kolory od światła. Światłocienie obserwuję, kiedy słońce łaskawie, ale też i zachłannie pieści przedmioty, ludzi, rośliny, rozłożenie świateł i cieni. Jasny i ciemny zaś kojarzy mi się, z całą paletą szarości. Tyle też powiedziałabym o wierszach Witka, gdzie cień pada na tę, która winna być czułością. To też lustro, w którym on mężczyzna chce się przejrzeć i zobaczyć siebie. Jak to zrobić obiektywnie, jak namalować swój obraz, jakimi słowami, kiedy lustro pełne jest czerni? Mężczyzna prosi o zatrzymanie w pamięci samych dobrych chwil, pożądanych cech. Trochę jak wspomnienia     z wakacji, kiedy dla siebie zabieramy tylko te najlepsze. Każdy   z nas chciałby w pamięci innych pozostać, jako człowiek pełen gorących uczuć, sprawca wyjątkowych chwil, jako ten, który przełamuje czerń, poszukuje siebie, odwołując się do podstawowych uczuć. To również moment, kiedy ludzie do tej pory bliscy stają się obcy. Withkacy pisze, że czas przestać trzymać się kurczowo dramatów. Już pora afirmować życie! Zostawić stare złudzenia, które pozwalały chodzić na skróty. A wszystko to dzieje się       w drodze, kiedy mężczyzna rozkłada szeroko ramiona obciążony nadmiarem czerwieni. Taka jest poezja Withkacego. Wypełniona dwoma kolorami: czerwienią i czernią. Czerwień to pożar, to krew. Nie przechodzi ona w czerń i cień. Te barwy współistnieją.        Z pewnością warto sięgnąć po utwory z Chiaroscuro, przejrzeć się    w nich jak w lustrze i z uwagą obserwować, jak rozkładają się cienie.
                                                                       
                                  
                                   Marzena Przekwas-Siemiątkowska






Piętno umęczonej ziemi




Do biblioteczki:

NEW






Wstęp


przechodzę na drugą stronę

kiedy marzenia
przymierają głodem 
z letargu budzi się
nadzieja

Otóż to! Poezja Withacego, to upadanie i podnoszenie się, z kieszeniami pełnymi nadziei.
Autor nie mydli oczu, nie zwalnia z brania odpowiedzialności za nasze czyny, ale daje drugą szansę:

ukazał nam Bóg
w  jakim grzęźniemy błocie
zanurzeni po szyję 

Dalej jednak  rodzi się nowe:

po trzech dniach
wyjdę z grobu


na ponowne zmartwychwstanie

Mówiąc dobitnie, wie, że nie jest dobrze, ale z drugiej strony zapewnia, że przyjdzie lepszy czas. Wystarczy sił, by sprostać trudnościom.
Cokolwiek się dzieje, jednak wiara pozwala dryfować na powierzchni.

buduję arkę
uszczelniam wiarę
dryfuję na powierzchni

Jest w nas wieczność, więc zmarznięta ziemia nie powinna  smucić, wszak odrodzimy się, by żyć wiecznie.
A my, pomimo to, jesteśmy obłudni. Wskrzeszamy Boga, by go zabić. Co za śmiałe posunięcie! Już Nietzsche o tym pisał, że „Ostatni Chrześcijanin umarł na krzyżu”.
Idąc tym tropem, autor mówi, że dla każdego przychodzi czas zwątpienia. Ksiądz sprzedaje bajki, o wiecznej szczęśliwości, ale co z tego ?
Taka wiara nie wystarczy w doczesnym życiu. Zatem rodzi się pokusa, by oceniać, negować, krytykować. Szukać prawdy. Jak to zrobić?
Poeta  bezkarnie może sądzić i nie zostanie osądzony, bowiem, ukryty w wierszu jest cichy i anonimowy:

billboard

słowa
uchylają okiennice na świat
namacalny i ten utracony
obnażając pochodzenie
nie otwieram ust

niemowę
można uznać za mędrca

wychwalać wschody i zachody
sądząc nie być osądzonym

Withacy pięknie pisze o samotności:

egejskie popioły

nie mam nikogo
do kochania

jutro kupię
ptaka

zamknięty
nie odleci w morze
z łez
wyrzucę klucz

niech tonie
w pragnieniu 

Pokusiłabym się, o postawienie pewnej tezy.  Hmmm, podmiot kupi ptaka, zamknie go w klatce.  Radość sprawi mu jego ból, niezaspokojone pragnienie wolności. W psychologii  ma to swoje miejsce. Jeśli człowiek czuje chaos wewnątrz siebie, próbuje go metaforycznie uporządkować poprzez układanie książek, płyt, wyrzucanie śmieci itd. Jeśli człowiek czuje się zniewolony, obcina wróblom skrzydła, by nie mogły polecieć. Ten wiersz mnie pokonał! Pokonał, bo zastanawiam się, co musi czuć poeta, jakie rozterki, jakie sprzeczności, jak bardzo mu to ciąży, że uwięzi zwierze, by na zawsze z nim zostało. To przywilej poezji, możemy coś zniszczyć, by zmniejszyć swój ból, by go jakoś ukoić.

sztuka spadania

gdybym tak umiał miłować 
pewnie podbiłbym świat

podcięte skrzydła nie wzbiją wysoko
danych obietnic na przetrwanie

zbuduje sobie dom
na ziemi

To drugi tekst, który zakorzenia się w odbiorcy. Poeta zrezygnuje z lotu, czuje, że nie jest na tyle mocny, by miłować pomimo wyrządzanych mu krzywd, a jednak ustawicznie do tego celu dąży. Zbuduje sobie dom na ziemi, bo nie wierzy w dane obietnice. Nie wytrzyma w powietrzu zbyt długo, a powietrze to duszne było od marzeń, aspiracji. Może czasem warto na chwile zrezygnować z ambicji i postawić stopy na stabilnym gruncie?
Poezja Withacego, na pozór łatwa, niesie pewne pułapki interpretacyjne! O ile wydaje Ci się, że czytasz o Bogu, o tyle ten Bóg mieszka w Tobie i ma różne oblicza. Nie jest to tylko Bóg, którego znasz z biblii, to bóg, którego sam stwarzasz, by go zabić, a na jego miejsce powstanie nowy.  Poniekąd stoisz sobie z boku, stwarzasz alter ego, by sprawdzić, czy ten twór Ci w czymś pomoże, czy nie. Spełni Twoje marzenia, a może jeszcze bardziej zniewoli?
Wtedy zostaje coś tak pospolitego, jak miłość, nieważne, że to będzie miłość kupionego i uwięzionego ptaka, wszak to wystarczy….
Czytelniku wkraczasz w świat, który może Ci się nie spodobać, bo będziesz poznawał siebie.
Nikt nie będzie głaskał po głowie i to największa zaleta poezji Withacego.

Marzena Przekwas – Siemiątkowska


czytelnicy: czytelnicy *





Gdzie kupić:
Zamówienia i informacje na adres: withkacy@gmail.com
https://www.facebook.com/pages/Withkacy-Zaborniak/546414032079705







 ( Withkacy Zaborniak „ Piętno umęczonej ziemi”. Recenzja. )


Wiersze Withkacego, to swoistego rodzaju literacki i intelektualny przeciąg, który doskonale przewietrzy ludzkie umysły, przeciążone stereotypami, utartymi przez lata poglądami na temat człowieka, religii i wiary oraz mam nadzieję, naruszy pewne tabu, tak bardzo pielęgnowane przez wielu.

Poeta przepełniony jest sprzecznymi odczuciami i dostrzega wszechobecny kryzys wartości estetyczno-moralnych, poczynając od kondycji świata, a kończąc na jednostce, często odrzucanej i nie rozumianej w rzeczywistości, którą zawładnęło pożądanie i materializm.

Tekstem, wyznaczającym moim zdaniem, kierunek całej książce jest „ po drugiej stronie”, gdzie poeta jasno mówi, że tylko i wyłącznie nadzieja, choćby nawet ta najbardziej wątła, potrafi uchronić człowieka od upadku oraz moralnej zagłady.

Lecz, jeśli ktokolwiek spodziewa się wierszy stricte religijnych, przepełnionych infantylną metaforyką czy nadmiernym patetyzowaniem, niestety zawiedzie się.
Tom, sądząc po zawartości merytorycznej, a nie ilości stron, zawiera utwory o mocnym przekazie, stawiające pytania przez człowieka doświadczonego, poszukującego i mającego swoje, określone poglądy, do których tak wielu z nas nie przyznaje się w obawie przed reakcją otoczenia, o czym mowa w wierszu „Na mocy krwi” oraz „ w codziennie potykam się o kamień”, gdzie słowa doprowadzają, zdaniem podmiotu do gehenny.

Kolejnym dość istotnym punktem „ Piętna umęczonej ziemi” jest człowiek poszukujący
i pragnący miłości („list do umęczonych”), niestety jednak nie znajduje tam szczęścia
oraz otuchy w zmaganiu się codziennymi rozterkami oraz własną wrażliwością, która tak bardzo go przytłacza, wtajemniczając się dzięki temu coraz bardziej w świat wiary i religii.

I tak, choćby w wierszach „ tradycyjnie” i „układ handlowy” widzimy, że jesteśmy katolikami na chwilę i po to, by kolejny raz zabić, kupującymi odpustowe ciastka z cukrem. Właśnie te dwa wymienione tytuły, doskonale obrazują sytuację człowieka – wyznawcy we współczesnym świecie, który popada ze skrajności w skrajność. Z jednej strony dławiąc się w euforii światłem kolorowych lampek choinkowych, z drugiej zaś gotów jest do największego zła, jakim jest zabójstwo bliźniego.

Poeta nieustannie świadom jest złego stanu kondycji moralnej człowieka, jego pychy, obłudy i zakłamania oraz upadku autorytetów. Odczuwa brak zrozumienia , co powoduje jego milczenie i zaprzestanie głośnego wyrażania swoich poglądów. („billboard”). Może to czynić jedynie wierszach, próbując ocalić to, co najbardziej istotne i prawdziwe

Czytelniku, jeżeli chcesz podjąć dogłębne studium otaczającego Cię świata, poddać się refleksji, poznać poglądy,z którymi na co dzień nie masz odwagi się zmierzyć, właśnie Tobie polecam najnowszy tom Withkacego Zaborniaka „ Piętno umęczonej ziemi”. Myślę, że warto, a nawet czasami trzeba znaleźć w sobie odwagę na zdjęcie maski, a tym są moim zdaniem te wiersze.


Agnieszka Nawrocka